165 KM - HOLIC – CSORNA [HU]
Tuż przed godziną pobudki, obudził mnie dziwny dźwięk, najpierw szelest trawy i ocieranie się o mój namiot, a potem chrumkanie. Wyszedłem na zewnątrz i zobaczyłem zwiewającą gromadę dzików w otoczce z kłębów kurzu i fruwającej ziemi. Na horyzoncie po polu biegało stado saren. Ciekawie, nie powiem. Zwinęliśmy się i w drogę do Bratysławy.
Ogromne miasto. Słabo przystosowane dla rowerowych turystów. Nasza misja polegała na przedostaniu się na drugą stronę Dunaju. Hardcorowo najpierw wielopasmówkami w gąszczu samochodów, później chodnikami, trochę pod prąd, pod mostem drogą rowerową, przez osiedla, a nawet windami dla rowerów. Dobrze, że miałem nawigację w telefonie, bo z papierową mapą miasto nie do przejechania.
Na wyjeździe z Bratysławy zjedliśmy obiad. Temperatura nie do wytrzymania. Słońce świeciło bezlitośnie.
Pełni sił ruszyliśmy przed siebie, aby wyjechać jak najszybciej z tego państwa. Wjechaliśmy na Węgry i za miejscowością Csorna znaleźliśmy kawałek polany odgrodzonej od drogi i rzeki wysokimi krzakami. Rozbiliśmy się, zaczęliśmy jeść kolację i nagle przed nami pojawił się traktor. Trochę zdziwieni i ciekawi, co będzie dalej, kontynuowaliśmy ucztę. Chłop się nami nie przejął,zaorał,co miał zaorać i wrócił z powrotem nie zwracając na nas uwagi.