84 KM – BRIANCON – LA PRAZ [FR]
Rano, właściciele powitali nas gorącą kawą, francuskim rogalikiem z czekoladą i bananem na drogę. Pożegnaliśmy się i ruszyliśmy dalej! Droga D1091 prowadząca na Grenoble. Tego dnia nie przejechaliśmy dużego dystansu, ale zaliczyliśmy legendarny Col du Galibier. Pierwszy etap wspinaczki, w śliczną pogodę doprowadził nas do Col du Lautaret, gdzie zjedliśmy obiad, wypiliśmy po piwku i skąd było już tylko 8km wspinaczki do tej sławnej przełęczy.
Kolarzy, wszelkiej maści, było tam od groma. Wspominam bardzo przyjemnie całą wspinaczkę, podjazd dosyć stromy, bo średnio 6,9%, natomiast ta zieleń, kolarze i widoczki rekompensują wszystko. No i udało się, jesteśmy na 2642 m.n.p.m., najsłynniejsza przełęcz Tour de France zdobyta!
Później zjechaliśmy w dół na również znaną przełęcz Col du Telegraphe (1566 m.n.p.m.), gdzie skorzystaliśmy z ekologicznej toalety.
Droga prowadziła ostro w dół aż do Saint Martin – d’Arc, gdzie w dolinie powodziowym nurtem biła rzeka L’Arc.
Po drodze nabraliśmy trochę wody, z pobliskiego źródełka i mieliśmy za cel dojechać jeszcze chociaż do Modane.
Niestety burzowa pogoda nie dała nam za wygraną i dopadła w połowie drogi. Zrezygnowaliśmy z dalszej podróży, było już późno, a byliśmy na wysokości autostrady, która szła górą nad rzeką. Postanowiliśmy schować się pod nią przed deszczem i przenocować w suchym miejscu. Namioty rozłożyliśmy tuż obok wielkich betonowych kolumn podtrzymujących autostradę, natomiast dziesięć metrów dalej było już urwisko rwącej rzeki, która zniszczyła nawet część betonowych wzmocnień po sąsiedniej stronie.
Poziom wody był niższy o jakieś sześć metrów od nas, więc doszliśmy do wniosku, że powinniśmy przeżyć tę noc. Rozbiliśmy się, umyliśmy, po kolacji i browarze poszliśmy spać. Rzeka tak głośno rwała, że chcąc się porozumieć, siedząc w naszych namiotach rozłożonych obok siebie musieliśmy głośno krzyczeć, aby cokolwiek zrozumieć. No cóż, ale przynajmniej nie mokliśmy od deszczu.