- Szczegóły
138 KM – RE – LOCALITA PIETRA PIATTA [IT]
Rano wstaliśmy pełni energii, zjedliśmy śniadanie i wystartowaliśmy w poszukiwaniu porannej kawy. Daleko szukać nie trzeba było, bo dosłownie kilkaset metrów dalej, stała mała kawiarnia. Weszliśmy do środka i zapoznaliśmy się z miłym człowiekiem – kolarzem, który brał udział w Tour de Suisse.
Rozmawialiśmy o naszych przygodach i o dalszych planach podróży, podziwiał nas i mówił też o swoich przygodach z kolarstwem. Niestety nie może już się ścigać ze względu na problemy z kolanami. Przeszedł kilka operacji, ale już nigdy nie będzie mógł wystartować w zawodach. Wypiliśmy najlepszą włoską kawę i dostaliśmy w gratisie żele energetyczne, które miały nam pomóc w pokonaniu Stelvio. Zrobiliśmy pożegnalną fotkę i ruszyliśmy dalej. Minęliśmy granicę, zaporę na jeziorze Palagnedra i wjechaliśmy do Locarno.
Zwiedziliśmy objazdem port i park, a następnie kierowaliśmy się do miasteczka Cadenazzo, w którym odbiliśmy na południe, aby przebić się przez pasmo gór i zjechać nad kolejne jezioro alpejskie Lugano.
Jadąc praktycznie nad samą wodą zatrzymaliśmy się na obiad pod koniec miejscowości Cima. Mieliśmy farta ,bo za 5 minut zaczynała się sjesta. Półokrągła knajpa „Il Ritrovo Porlezza” położona nad brzegiem jeziora w śródziemnomorskim klimacie.
Zamówiliśmy spaghetti i piwo. Dostaliśmy chrupiące paluszki i kruche placki do napoju. Z początku zastanawialiśmy się po co nam po dwa talerze do jednego spaghetti. Jak się okazało zamówiliśmy frutti di mare i na makaronie leżały lekko po rozchylane małże, które selektywnie przez dobre 15 minut rozdzielaliśmy i skorupki odkładaliśmy na drugi talerz. Mimo wszystko ,jedzenie było pyszne i jakość knajpy wraz z obsługą bardzo nam zaimponowały. Właściciel nawet zaproponował nam relaks i kąpiel w jeziorze na terenie jego restauracji na czas sjesty. Byliśmy zachwyceni, ale czas nas gonił. Sprawdziłem ręką temperaturę krystalicznie czystej lazurowej wody i okazało się, że mimo jej górskiego pochodzenia jest dużo cieplejsza niż woda w morzu. Ruszyliśmy więc dalej, mijając Lago di Piano, aż do miejscowości Menaggio. Teraz objeżdżamy słynne jezioro Como w kierunku północnym, zachwycając się elementami dróg rowerowych – a właściwie specjalnych tuneli wydrążonych w skale z widokiem na wodę.
Dojeżdżamy do gigantycznego ronda przy Piantedo, okrążamy je dwa razy i pakujemy się na autostradę, z której nas grzecznie wycofali kierowcy i wskazali bezpieczniejszą trasę. Kolejne kółeczko i tym razem prawidłowo jedziemy na wschód, aż do gminy Pietra Piatta, gdzie za zgodą przemiłego Włocha – właściciela ogromnej firmy produkującej dźwigi ,rozbiliśmy się przed jego terenem. Porozmawiał z nami, dał nam wodę pitną i udostępnił pracowniczą łazienkę w jego zakładzie, żebyśmy mogli się odświeżyć. Wypucowani i zadowoleni z doskonałego miejsca, poszliśmy spać.